Na budowie jednak bez francuskiego
Francuski rząd oficjalnie uznał klauzulę Moliera (clause Molière) za nielegalną.
Przypomnijmy, clause Molière to narzędzie wprowadzone przez kilka francuskich samorządów lokalnych. W rzeczy samej nakłada na pracowników pracujących na francuskich budowach finansowanych ze środków publicznych obowiązek posługiwania się językiem francuskim. W przeciwnym razie pracodawca powinien na własny koszt zapewnić na budowie usługi tłumacza. Wprowadzenie tego obostrzenia ma chronić francuską gospodarkę przed firmami, które stosują dumping socjalny posługując się pracownikami oddelegowanymi z państw, gdzie koszty pracy są niższe. Ponadto zwolennicy clause Molière zwracają uwagę na jej rolę w poprawie bezpieczeństwa na budowach.
Mimo że po raz pierwszy clause Molière została zastosowana w pierwszej połowie 2016 r. przez władze miejscowości Angoulême, głośno o niej stało się rok później, kiedy jej wprowadzenie w marcu 2017 r. ogłosił region Ile-de-France, którego częścią jest Paryż. Klauzula została okrzyknięta jako dyskryminująca i uderzająca w wolny przepływ usług, i to zarówno przez środowiska europejskie, jak i znaczną część polityków francuskich.
27 kwietnia 2017 r. prefekci francuscy otrzymali podpisaną przez 4 ministrów instrukcję, aby uniemożliwić samorządom stosowanie clause Molière, uznanej w tej instrukcji za środek nielegalny.
Emmanuel Macron kontra Marine Le Pen
Delegowanie jest też jednym z tematów poruszanych w obecnej kampanii prezydenckiej. Emmanuel Macron, zwycięzca pierwszej tury, jako jedyny z kandydatów broni obecnej dyrektywy europejskiej o oddelegowaniu. Zwraca on słusznie uwagę, że dzięki dyrektywie nie tylko we Francji pracuje rocznie ok. 300.000 pracowników delegowanych. Równocześnie podobna ilość Francuzów jest delegowana za granicę (głównie do Holandii, Luksemburga, Belgii, Niemiec). Byłoby to niemożliwe, gdyby dyrektywa została zniesiona, co postuluje w swoim programie Marine Le Pen. Zamiast całkowicie zabraniać delegowania, Macron stawia na walkę z jego nielegalnymi formami oraz proponuje ograniczenie jego trwania do 1 roku.
Postulaty Marine Le Pen z kolei nie ograniczają się do zakazu delegowania, ale idą dalej proponując podatek od zatrudniania obcokrajowców. Nie ma przy tym znaczenia, że koszt zatrudnienia obcokrajowca przez francuskiego pracodawcę jest taki sam jak Francuz. Istotnie obowiązuje to samo wynagrodzenie minimalne, a składki płacone są w obu przypadkach we Francji.
Losy pracowników delegowanych mogą rozstrzygnąć się już w niedzielę, kiedy to odbędzie się we Francji druga tura wyborów prezydenckich.